Tuż przed rokiem 1925, czyli w chwili, kiedy Mennica Polska została ponownie otwarta po ponad półwiecznej przerwie, rząd polski chciał, by zaczęto produkować monety z niklu. Niestety ze względu na skromne zaplecze technologiczne warszawskiej mennicy w Polsce nie było możliwości bicia takich monet. W związku z taką sytuacją zaczęto korzystać z usług mennic ze Szwajcarii (le Locle), Holandii (Utrecht) i Austrii (Wiedeń). Ku zdziwieniu, ale i jednoczesnemu zadowoleniu wszelkich zleceniodawców projekty były realizowane bez spóźnień, a po efekcie można było powiedzieć, że priorytetem była jakość.
Dziesięciogroszówka, której pragnąłbym się bliżej przyjrzeć, produkowana była u Braci Huguenin w mennicy szwajcarskiej. Do niedawna sądzono, że moneta ta miała tylko jedną swoją wersję i nikt nie miał co do tego żadnych wątpliwości. Jednak raptem kilka lat temu na Cafe Allegro pojawiła się wzmianka, jakoby ktoś zauważył, że istnieją dwa niewiele się od siebie różniące warianty omawianej dziesięciogroszówki. Prekursor burzy związanej z monetą jest przekonany, że drugi wariant stempla posiada niezmieniony względem znanej nam monety rewers, ale na awersie za to można znaleźć rysunek o nieco mniejszej średnicy. Jeśli zmierzymy odległość pomiędzy zewnętrznym obwodem legendy a osią symetrii orła, to będziemy w stanie rozróżnić dwa takie warianty dziesięciogroszówki z pominięciem kwestii drobnych przesunięć stempli.
Zwolennicy podobnej opinii konsekwentnie wierzą również, że istnieje wersja wprost odwrotna do tej nowo odkrytej: różnica miałaby być w wielkości średnicy rysunku na rewersie, awers natomiast miałby pozostać niezmieniony. Niestety tej tezy jak na razie nigdy nie udało się udowodnić; pozostaje ona w sferze czystych domniemań. Doktor Władysław Terlecki dołączył do książki traktującej w sposób szczegółowy o produkcji w Mennicy Polskiej wpis w tablicy dwadzieścia jeden o tym, że monety niklowe o nominale dziesięciu groszy zostały wybite w ilości jednego miliona w roku 1935, a rok później w ilości przekraczającej aż osiem milionów.
Tezę tę potwierdzałby fakt, że wymienione liczby zostały uwzględnione w podsumowaniu ogólnej liczby wybitych monet w polskiej mennicy, zatem na pewno nie są to monety próbne. Dziwne jednak wydaje się to, że w samej treści książki nie znajdziemy ani słowa dotyczącego tych dziesięciogroszówek. W Polsce taka moneta na aukcjach pojawia się stosunkowo często, w związku z czym jej cena na pewno nie jest specjalnie wygórowana. Ma to zapewne związek z tym, że wspomniana wcześniej druga wersja monety z nieco inną wielkością stempla nie została potwierdzona przez badaczy. Warto jednak mieć się na baczności, gdyż istnieje spore prawdopodobieństwo, że ktoś się stanie posiadaczem bardzo rzadkiej monety za niewielkie pieniądze.
Zdjęcie do artykułu znalezione na stronie Google.com